gospodarzowi. Ten bardzo się ucieszył i natychmiast zbliżył się do nas z wyciągniętą dłonią.
— Wybaczcie nam! — rzekł. — Lecz zrozumiecie, że w takie czasy na dziesięć tysięcy ludzi można spotkać tylko jednego uczciwego człowieka i 9999 bandytów!
Z rozmowy pokazało się, że nasz gospodarz już miał wiadomość o dążącym do niego z Ałgiaku oddziale „towarzysza oficera“, ścigającego oficera kozackiego, który rzeczywiście ukrywał się tu, lecz obecnie zbiegł dalej. Jednak poinformowano go o tragicznym końcu pościgu za nim. Lecz wszystko to nie uspokoiło starego kolonisty, gdyż przyszła wiadomość, że od strony Usińskiego kraju zbliżał się do Sejbi znaczny oddział jazdy bolszewickiej, ścigający Tatarów, uchodzących z Rosji z bydłem i z końmi.
— Co chwila oczekujemy tu czerwonych! — z trwogą w głosie szepnął stary. — Lada chwila tu będą. Już przeleciał na koniu Sojot, aby uprzedzić nas, że czerwoni przeprawiają się przez rzekę. Tatarzy już są w pogotowiu do bitwy.
Strona:Ferdynand Ossendowski - LZB 01 - Męczeńska włóczęga.djvu/90
Ta strona została uwierzytelniona.