wyraźnie rysowała się sy wetka stojącego na warcie żołnierza z karabinem. Żołnierz zatrzymał nas i zadał kilka pytań. Otrzymawszy odpowiedź, gwizdnął. Na jego sygnał zjawił się młody oficer, ubrany w skórzany półkożuszek, na którym były naszyte szlify porucznika.
Zapytawszy, kto jest starszym w naszej grupie, zbliżył się do mnie i rzekł:
— Jestem porucznik Iwanow. Stoję tu ze swemi partyzantami.
Opowiedział mi, że z kilkoma ludźmi z Syberji przedarł się przez oddziały bolszewickie, połączył z uliasutajskim komendantem rosyjskim, pułkownikiem Michajłowym i dostał polecenie trzymania straży na Tissin-Gole. Zaprosił nas do domu i rozlokował na noc. Gdy oznajmiłem mu, że zamierzałem skorzystać z gościnności Bobrowa, oficer machnął ręką i zawołał:
— Niech się pan nie trudzi! Bobrowie wszyscy zamordowani, a ich dom spalony doszczętu.
Nie mogłem powstrzymać się od okrzyku zgrozy.
Strona:Ferdynand Ossendowski - LZB 02 - Przez kraj szatana.djvu/108
Ta strona została uwierzytelniona.