jentami bolszewickimi. Pojechałem do niego wraz z innym Polakiem, p. St. Błońskim, przedstawicielem dużej firmy amerykańskiej. Zwróciliśmy uwagę młodemu administratorowi na niestosowność jego sympatji dla bolszewików i na bezprawia w jego zarządzeniach. Wan-Dzao-Dziuń i Fu-Siań byli bardzo zmieszani z powodu informacyj, jakie posiadaliśmy o ich rokowaniach z ajentami sowieckimi i o udziale w opracowaniu planu pogromu. Zapewnili nas solennie, że są pewni swego konwoju, który nie dopuści do walki ulicznej. Nie wątpiliśmy, że konwój, złożony ze 100 regularnych żołnierzy, pod dowództwem poważnego i fachowego oficera, nie weźmie udziału w pogromie, lecz czyżby ci żołnierze mogli stawiać opór 300 gaminom, 3000 kuli i 1000 uzbrojonych robotników i pracowników firm chińskich?!
Nazajutrz po tej rozmowie otrzymaliśmy wiadomość, że rosyjscy partyzanci zdobyli Wan-Kure i Dzain-Szabi, że pułkownik Kazagrandi połączył się z baronem Ungernem i że wszystkie linje komunikacyjne pomiędzy Mongolją Zachodnią i Urgą, a więc i z Chinami, są już w ręku barona i Mongołów.
Strona:Ferdynand Ossendowski - LZB 02 - Przez kraj szatana.djvu/128
Ta strona została uwierzytelniona.