saitowi przekonać komendanta, pułk. Michajłowa, iż należy uszanować umowę mongolsko-chińską i nie naśladować sowietów w ich gwałceniu wszelkich praw i zobowiązań, oraz nie mieszać się do spraw państw obcych, jakiemi są Hałha i Chiny.
Książę Czułtun-Bejle postanowił osobiście jechać dla zbadania sytuacji do Narabanczi-Kure, zabrawszy z sobą starostów rosyjskiego i chińskiego. Po jego odjeździe w ciągu kilka dni nie było od saita żadnych wiadomości. Mongołowie zaczęli się niepokoić, i książę Lama-Dżap-Gun prosił mię, żebym pojechał na pomoc Czułtunowi i Hutuhcie Narabanczi. W towarzystwie oficera, danego mi przez pułk. Michajłowa, i młodego kolonisty w roli tłumacza, wyruszyłem o świcie znaną mi już drogą do gościnnego Narabanczi-Kure. Na śniegu wyraźnie widniały ślady powozu Czułtuna i koni konwojujących go jeźdźców.
Strona:Ferdynand Ossendowski - LZB 02 - Przez kraj szatana.djvu/133
Ta strona została uwierzytelniona.