Wyszliśmy. Podczas dwugodzinnej rozmowy przekonałem kozaka i Mongoła, że, postępując według taktyki bolszewickiej, jątrzą ludność i w ten sposób szkodzą jedynie sprawie walki z Chińczykami i z bolszewikami.
Obydwaj przyznali się, że nie mają żadnych upoważnień od barona Ungerna, do którego właśnie posłali gońca po mandaty. Wreszcie wyrazili zgodę na porozumienie się z ks. Czułtunem i hutuhtą klasztoru i na zaprzestanie zbójeckiej polityki. Cała sprawa została ostatecznie w ciągu paru dni pomyślnie załagodzona. Bandyci uznali traktat uliasutajski, zwolnili aresztowanych starostów i rozpuścili zmobilizowanych przez siebie Mongołów. Bałdon-Hun skierował się w stronę Kobdo na wywiad; pułkownik zaś Domożyrow pojechał ze swym oddziałem, składającym się z dwunastu ludzi, do chana Jassaktu w celu prowadzenia układów w kwestji mobilizacji ochotników.
Na to nagłe postanowienie Domożyrowa wpłynęła wiadomość, że jakoby, w Uliasutaju oczekują walki z czerwonemi wojskami, idącemi z północy. „Odważny kozak“, który wolał zabijać kupców chińskich i rabować ich
Strona:Ferdynand Ossendowski - LZB 02 - Przez kraj szatana.djvu/143
Ta strona została uwierzytelniona.