nej umowy mongolsko-chińskiej. Stosunki pomiędzy ks. Czułtun-Bejle a komendantem, Michałjowem, stawały się coraz bardziej naprężone; rozłam zaś w obozie oficerów rosyjskich, żołnierzy i kolonistów pogłębiał się z dniem każdym. Wzburzenie dosięgło szczytu wówczas, gdy doszło do powszechnej wiadomości, iż komendant dostał część rzeczy i pieniędzy, zrabowanych Chińczykom.
„Sait“ żądał odebrania łupów, nieprawnie zdobytych, i złożenia ich w urzędzie mongolskim dla odesłania do Chin; rosyjska grupa Michajłowa opierała się temu; przeciwnicy zaś pułkownika zaczynali przebąkiwać o konieczności usunięcia go i załagodzenia przykrej sprawy hańbiącej oficerów.
Czułtun prosił cudzoziemców, aby przekonali komendanta, iż postępuje bezprawnie, lecz Michajłow uparł się, usunął z urzędów oficerów, nie zgadzających się z jego polityką, i zastąpił ich swoimi przyjaciółmi. Wycofaliśmy się z całej tej sprawy i w charakterze świadków obserwowaliśmy bieg rozwijających się wypadków, które skończyły się niebywałą katastrofą.
Strona:Ferdynand Ossendowski - LZB 02 - Przez kraj szatana.djvu/154
Ta strona została uwierzytelniona.