Strona:Ferdynand Ossendowski - LZB 02 - Przez kraj szatana.djvu/36

Ta strona została uwierzytelniona.

stojnik żółtej wiary. Jam nie mnich. Jam wojownik i mściciel...
To rzekłszy Tuszegun nagłym ruchem skoczył na siodło i, uderzywszy konia, pomknął w step, rzuciwszy na pożegnanie zwykłe pozdrowienie mongolskie:
— Sajn! Sajn bajna!
W drodze powrotnej stary Ceren opowiadał nam setki legend, otaczających imię Tuszegun-Lamy. Jedno z takich opowiadań szczególnie utkwiło mi w pamięci, tem bardziej, że książę mongolski Dżap-Hun i kolonista rosyjski Jeryn, którzy byli świadkami wypadku, potwierdzili ten fakt.
Było to w 1911—1912 r., gdy zrozpaczeni Mongołowie z bronią w ręku walczyli z Chińczykami o wolność i prawa ludzkie. W Zachodniej Mongolji główną fortecą chińską było Kobdo. Rząd mongolski polecił księciu Bałdon-Hunowi zdobyć twierdzę. Na czele źle uzbrojonych i wcale niewyćwiczonych jeźdźców książę kilkakrotnie atakował Kobdo, lecz dziesięciotysięczna załoga, posiadająca karabiny maszynowe, odpierała napady. Napróżno ginęli Mongołowie pod murami fortecy, napróżno od-