za“, byłego towarzysza wypraw marszałka chińskiego Dżan-Tzo-Lina, takiegoż bandyty jak sam „Ta-Szuań“ (wielki wódz). Był to wysoki, jednooki, chudy Chińczyk, z rękami sięgającemi kolan, o czarnej od słońca, mrozu i wiatru twarzy, z dwiema długiemi bliznami wpoprzek czoła i policzka. Miał na głowie olbrzymi kołpak kosmaty ze skóry elków. Postać bardzo ponura i groźna, z którą spotkanie po nocy w samotnem miejscu nie mogło być zbyt przyjemne.
Czaharzy obrali sobie za kwaterę zburzoną fortecę, gdzie porozbijali namioty wokoło jedynego domu, zamieszkałego przez gubernatora chińskiego i jego urzędników. Tego samego dnia niedyscyplinowani zbóje zrabowali chiński „dugun“ — magazyn, znajdujący się o kilometr od fortecy, i obrazili Mongołkę, żonę gubernatora chińskiego, nazwawszy ją — „zdrajczynią“.
Trzeba przyznać, że Czaharzy, jako Mongołowie, mieli poniekąd słuszność, ponieważ historja „pani gubernatorowej“ była dość skandaliczna.
Gubernator Wan-Dziao-Dziuń, przybywszy do Uliasutaju, zażądał dla siebie żony-Mongołki.
Strona:Ferdynand Ossendowski - LZB 02 - Przez kraj szatana.djvu/42
Ta strona została uwierzytelniona.