i noże. Jechali z dzikim i przeraźliwym krzykiem, wyciem i gwizdaniem, łapczywie spoglądając na sklepy chińskie i na domki kolonistów. Na czele sunął jednooki dowódca-chun-chuz Mo-Taj, a za nim trzech jeźdźców w białych kożuchach futrem nazewnątrz. Potrząsali chińskiemi sztandarami w czarne, białe, żółte i czerwone pasy, głucho, jękliwie trąbili w wielkie białe muszle, dzwoniąc przytem przeraźliwie.
Jakiś Czahar-szeregowiec, nie mogąc oprzeć się pokusie, podjechał do jednego ze sklepów, zeskoczył z konia i wtargnął do wnętrza. Natychmiast rozległy się trwożne krzyki kupców chińskich. Dowódca żywo obrócił się na siodle, odrazu spostrzegł czaharskiego konia, stojącego koło sklepu, i pomknął w tamtą stronę. Chrapliwym głosem zawołał Czahara, a gdy ten wypadł ze sklepu, Mo-Taj uderzył go z rozmachem w twarz ciężkim nahajem. Z rozciętego policzka trysnęła krew, lecz Czahar w okamgnieniu wskoczył na koń i pokornie powrócił do szeregu.
Przerażona ludność pochowała się po domach, zabarykadowawszy drzwi i okna, z trwogą pa-
Strona:Ferdynand Ossendowski - LZB 02 - Przez kraj szatana.djvu/44
Ta strona została uwierzytelniona.