Strona:Ferdynand Ossendowski - LZB 02 - Przez kraj szatana.djvu/60

Ta strona została uwierzytelniona.

z wielbłądów. Schwyciłem pistolet Mauzera i rękojeścią mocno uderzyłem śmiałka.
Usłyszałem skomlenie i warczenie zwierza, a później szmer jego biegu po drobnych kamieniach. Rano przekonałem się, że jakiś wilk, zwabiony zapachem mięsa, starał się podkopać pod namiot w celu rabunku, lecz niespodziewanie spotkał się z niegościnną rękojeścią mego Mauzera.
— Wilki i orły są sługami Zagastaja! — przekonywająco pouczał nas starszy przewodnik, co zresztą bynajmniej nie przeszkadzało jego rodakom polować na wilki. Doganiają je w stepie, mknąc na śmigłych koniach, i zabijają drapieżników ciężkiemi „taszurami“ — grubemi kijami bambusowemi z krótkim rzemykiem na końcu, lub nahajami z uwiązanemi do nich kawałkami ołowiu.
Orły i sępy zato są bezpieczne, gdyż otacza ich szacunek Mongołów, którzy starają się przyzwyczaić ich do miejsc koczowisk. Gdy Mongoł zarzyna barana lub byka, zawsze rzuca w powietrze różne odcinki mięsa i wnętrzności. Wiszące w powietrzu orły, jastrzębie, sępy i sokoły zręcznie łapią poży-