Strona:Ferdynand Ossendowski - LZB 02 - Przez kraj szatana.djvu/71

Ta strona została uwierzytelniona.
VI.
POŚRÓD MORDERCÓW.

Podjechaliśmy do zabudowań dawnego urzędu rosyjskiego na Tissin-Gole.
Naczelnik stacji wyszedł na nasze spotkanie.
— Nazywam się Kanin — rzekł z widocznem zmieszaniem i zaprosił nas do domu.
Gdy weszliśmy do pokoju, zerwał się od stołu chudy, wysoki człowiek, bacznie nam się przyglądając.
— Goście... — odezwał się Kanin. — Jadą do Kathylu. Prywatni ludzie, Polacy...
— A... a! — głosem przeciągłym odparł nieznajomy.
Gdyśmy rozwiązywali pasy i zdejmowali ciężkie kożuchy, nieznajomy z ożywieniem szeptał coś gospodarzowi.
— Musimy tymczasem odłożyć! — doszło mnie urwane zdanie.
Kanin kiwnął głową w milczeniu.