Strona:Ferdynand Ossendowski - LZB 02 - Przez kraj szatana.djvu/93

Ta strona została uwierzytelniona.

oddawna zahartowani i silni ludzie, cierpieliśmy niewymownie od mrozu, śnieżyc i wichru, szalejącego na szczytach górskich przełęczy i w wąskich szczelinach pomiędzy skałami, gdzie wiła się, jak wąż, co chwila znikająca w śniegu ścieżka. Podczas tego przejścia przez grzbiet Tarbagatajski i w dolinie Ederu straciłem dwóch ludzi, którzy zabłądzili i zamarzli.
Gdy ścisk i tłok w małej osadzie przy klasztorze panowały w całej pełni, przybyły władze chińskie i zaczęły nalegać, aby Mongołowie zmusili uciekinierów do porzucenia klasztoru.
Żadne prośby nie pomagały. Z bezwzględną surowością przybyli urzędnicy młodej rzeczypospolitej chińskiej zmusili Rosjan, aby ci opuścili gościnne domki osady i klasztoru. Z trudem udało im się pozyskać pozwolenie na założenie obozu śród okolicznych gór, gdzie po paru tygodniach wytropili ich i wymordowali sowieccy bandyci.
Teternikow jednak, zawdzięczając swoim zażyłym stosunkom z lamami i mongolskimi urzędnikami, potrafił nas obronić. Po wypędzeniu wszystkich uciekinierów, około tygodnia jeszcze spędziliśmy w Mureń-Kure. Przeko-