— Chcę jeszcze po raz ostatni zapytać o swój los — rzekł generał głosem zakłopotanym, jak gdyby się usprawiedliwiając. — Nie czas mi jeszcze umierać dla sprawy — nie czas!
Burjat powrócił razem z małą kobietą nieokreślonego wieku. Usiadła przy piecyku i ukłoniwszy się nam, utkwiła czarne oczy w twarzy Ungerna.
Baron w milczeniu skinął w jej stronę, lecz kobieta długo jeszcze siedziała nieruchoma, chwilami tylko ogarniając nas bystrym wzrokiem.
Cerę miała białą, daleko bielszą niż pospolite Mongołki, rysy również o wiele drobniejsze i delikatniejsze, usta pełne, małe, świeże. Odziana była nie po mongolsku, w czystą suknię koloru ciemnego, a na czarnych włosach miała narzuconą chustkę w pstre pasy. Po jakimś czasie dowiedziałem się, że była to najsłynniejsza wśród Burjatów czarownica i wyrocznia, córka Cyganki i Burjata. Kobieta powolnemi ruchami, jak gdyby od niechcenia, wyjęła woreczek z ziółkami i łopatkę baranią. Szepcząc jakieś słowa niezrozumiałe, od czasu do czasu rzucała do ognia ziółka. Wkrótce poczułem ostry zapach, lekki zawrót głowy i gwałtowne bicie serca.
Czarownica, zużywszy cały zapas ziół, włożyła w ogień kość, opaliła ją i zaczęła uważnie oglądać ze wszystkich stron. Nagle twarz jej
Strona:Ferdynand Ossendowski - LZB 03 - Krwawy generał.djvu/167
Ta strona została uwierzytelniona.