na którym czas pozostawił tylko ślady jakichś znaków, wyrytych ręką ludzką.
— Pan, jako „Porando“[1], zainteresuje się zapewne moją opowieścią. Stoimy na górze, zwanej „Miłością Chana“. Pod tym kamieniem leżą szczątki jedynej żony surowego chana Gundżura, który przez całe swe życie nie znał kobiety, pędząc życie mnicha-rycerza. Pod jego stopami występowała z ziemi krew, od jego pałającego wzroku wybuchały pożogi w wielkich miastach, od jego głosu groźnego wypadała broń z rąk wrogów, jak od „strzały bogów“[2]. Gundżur, będąc jedynym spadkobiercą spuścizny dżengizowej, brał udział w bojach z Polakami i z Węgrami i stamtąd przysłał tu, do Erdeni-Dzu, wraz z tłumem jeńców młodą i piękną brankę z ziemi polskiej. Powróciwszy z wyprawy, pojął ją za żonę, i miłość ich była, jak step, bezgraniczna i jak wicher potężna. Na imię jej było „Eleer-Bałasyr“, co znaczy „żona-pierścień“. Miłość i łaska spływały z pałacu, zamienionego w świątynię szczęścia. Lecz Eleer Bałasyr zmarła po kilku latach, a zrozpaczony chan na rękach zaniósł ją aż tu i, spełniając jej wolę, pogrzebał ciało, postawiwszy na grobie biały kamień z dalekiej