Strona:Ferdynand Ossendowski - LZB 03 - Krwawy generał.djvu/56

Ta strona została uwierzytelniona.

zbiegającymi się ze wszystkich stron oficerami, którzy dobrze znali moje nazwisko jeszcze za rządów adm. Kołczaka. Przyszedł pułkownik Kazagrandi, bardzo dobrze wychowany i wykształcony człowiek lat czterdziestu, znany w kołach wojskowych z powodu bohaterskiej obrony wyspy Moon w zatoce ryskiej podczas wojny z Niemcami. Jak się okazało, był on moim słuchaczem z politechniki w Tomsku.
Pułkownik spotkał mnie niemal radośnie i bardzo serdecznie, zaprowadził do przygotowanego już pokoju i dał mi możność wymycia się w dobrej łaźni rosyjskiej.
Złożyłem wizytę miejscowemu staroście, i tam właśnie nadbiegł pułk. Filipow, witając mnie hałaśliwie i z radością demonstracyjną.
Po nim zaraz wszedł wysoki oficer o rudej czuprynie, o zadziwiająco białej, nieruchomej twarzy i szeroko rozwartych, zimnych, niebieskich oczach, które zupełnie nie pasowały do niemal dziecięcych ust. W oczach oficera była taka zawziętość, nienawiść i okrucieństwo, że wprost nie mogłem patrzeć na tę przystojną, dziwną twarz. Załatwiwszy ze starostą jakiś interes, oficer wyszedł, nie zapoznawszy się z nami.
Dowiedziałem się, że był to kapitan Wesełowskij, adjutant gen. Riezuchina, przyjaciel barona Ungerna, dowódcy konnej dywizji,