dziobanych przez ptaki oczach i wyszczerzonych żółtych zębach. Na czole widniała straszliwa rana od cięcia ciężkiej szabli tybetańskiej. Obuwie było zdarte i z watowanych spodni sterczały czarne stopy bez palców.
Trochę dalej pośród kamieni leżało kilka trupów chińskich. Byli to gamini z oddziału, posłanego z Kiachty na pomoc generałowi chińskiemu w Urdze Czen-Y. Po utarczce z wojskami Ungerna rozproszyli się i skierowali na zachód, lecz tu dogonili ich i wytępili Tybetańczycy i Burjaci barona.
Posuwając się dalej, przeszliśmy przez grzbiet Burgucki; zapuściliśmy się w równinę, przeciętą rzeką Toła, na brzegu której, nieco dalej na wschód, leżała stolica mongolska, Urga.
Wkrótce trafiliśmy na szeroki gościniec, zasypany porzuconemi przez uciekających Chińczyków kożuchami, czapkami, butami, kociołkami i innym dobytkiem żołnierskim.
O kilka kilometrów dalej, na bagnisku, spostrzegliśmy dużo nagromadzonych w różnych miejscach trupów ludzkich, końskich i wielbłądzich, połamanych wozów, żelaznych piecyków, kotłów i blaszanek od galet i benzyny, kożuchów, czapek i nawet porwanych woreczków chińskich do tytoniu, oraz fajek. W tem miejscu zatrzymano i zdobyto uciekające obozy oddziału chińskiego.
Strona:Ferdynand Ossendowski - LZB 03 - Krwawy generał.djvu/74
Ta strona została uwierzytelniona.