Strona:Ferdynand Ossendowski - Słoń Birara.djvu/130

Ta strona została uwierzytelniona.

więc stał i milczał, zapatrzony w małego jeźdźca.
— Cóż to? — zapytał chłopak. — Nie poznałeś mnie, ojcze?
Po chwili zeskoczył na ziemię i objął Warorę za szyję, tuląc się do niego.
— To ja — wasz Amra!... — szepnął. — Gdzież są mama i siostrzyczki?
Dowiedziawszy się, że powrócą niebawem, zdjął worki z siodła, zwolnił Birarę ze wszystkich jego wspaniałych ozdób i szepnął do niego:
— Poczekaj trochę, stary! Za chwilkę pójdziemy do kąpieli.
Birara mruknął coś niewyraźnego w odpowiedzi.
Chciał zapewne powiedzieć:
— Jak za chwilkę, to — za chwilkę. Niech i tak będzie!
Po powrocie kobiet nie było końca okrzykom to radości, to płaczu, podziwu i zachwytu.
Wspaniałe upominki podobały się niezmiernie, bo też były bardzo piękne.