wiązanie do Tasfina, człowieka, który podobnie, jak on — Birara, — widział słodkich chłopaków i słyszał ich łagodne, dźwięczne głosy, zawsze brzmiące w duszy słonia.
Powróciwszy w końcu na swoją łąkę, dążył do wąwozu.
Stawał w cieniu skały, zrywał kilka owoców mangowych i szedł do zbudowanego niedawno chlewu, gdzie kładł się na miękkiej podściółce ze słomy, zasypiał bez snów i zmór.
Pewnego razu spostrzegł niezwykły ruch koło pałacu.
Niejasny, lecz ostry niepokój zagnieździł się na nowo w jego sercu.
Słoń przechadzał się koło ogrodzenia i nie spuszczał oczu z tego, co się działo przed siedzibą królewską. Wynoszono stamtąd meble, kobierce, zasłony, trzepano je i wietrzono. Ogrodnicy przekopywali klomby, ozdabiali je nowemi, kwitnącemi roślinami.
Niezawodnie robiono jakieś przygotowania.
Strona:Ferdynand Ossendowski - Słoń Birara.djvu/212
Ta strona została uwierzytelniona.