Strona:Ferdynand Ossendowski - Słoń Birara.djvu/231

Ta strona została uwierzytelniona.

wysepce w malowniczym, z białego marmuru wzniesionym pawilonie, dostojni goście podziwiali tajemnicze tańce hinduskich dziewcząt i wojownicze pantominy mężczyzn w starodawnych zbrojach.
W tym samym czasie dwa tysiące naganiaczy pod komendą wielkiego łowczego osaczało dżunglę Dimurską.
Wprawni łowcy wynajdywali najmniejsze przesmyki, któremi mogła przejść zwierzyna, i zastawiali je mocnemi sieciami. Ani jedna żywa istota nie powinna była wyjść z matni.
Najlepsi tropiciele od kilku miesięcy czuwali nad knieją, zbadali każdy jej zakątek i wiedzieli, co się czai w gęstych szuwarach na bagnistych łąkach, w zaroślach tamaryndów i w palmowych haszczach, ukrytych w parnym zaduchu zawsze mrocznej dżungli.
Dimur od dawna słynął, jako siedziba jeleni i dzikich bawołów.
Wiedzieli o tem łowcy, wiedziały