Strona:Ferdynand Ossendowski - Słoń Birara.djvu/251

Ta strona została uwierzytelniona.

ciężkie nogi i kołysał się z boku na bok, wtłaczając go w ziemię.
Na tygrysie pękła skóra i trzeszczały kości, lecz bronił się jeszcze, ryczał, miauczał żałośnie i ponuro.
Birara deptał go długo, aż nagle odskoczył i runął na słabnące zwierzę całym ciężarem ogromnego ciała.
Pędzili już, wymachując dzidami i nożami, strzelcy i naganiacze, biegli myśliwi, a na ich czele śpieszył do uratowanego syna — drżący z przerażenia, wzruszony Tasfin.
Dopadł wreszcie Nassura, tulił go do piersi, całował i płakał z radości.
Po chwili objął Amrę i rzekł:
— Będziesz dla mnie drugim synem zato, żeś stanął w obronie królewicza!
Goście nie szczędzili pochwał małemu kornakowi i zachwycali się jego bohaterstwem i wiernością.
Hindusi dobili tygrysa i pomogli wstać Birarze.
Słoń wyglądał strasznie.
Cały bok, niby szkarłatnym pła-