Strona:Ferdynand Ossendowski - Słoń Birara.djvu/296

Ta strona została uwierzytelniona.

— Życie moje było długie, pracowite i wierne, aż doszło do kresu... Ległem tu, bo jestem synem dżungli i ze szczątkami jej pragnąłem połączyć swe stare kości... Nie płacz, mały przyjacielu! Zakończyłem bieg mego życia, bo taka była wola Najwyższej Istoty... Bądź szczęśliwy i prawy, aby, stanąwszy kiedyś u kresu, dusza twoja zachować mogła spokój i pogodę — tę najmilszą Bogu modlitwę... Żegnaj, mały, dobry Amra...
Zgrzytały wysokie badyle, poruszane lekkim wiatrem porannym, dobiegał daleki, łagodny poszum morza.

Koniec.