Strona:Ferdynand Ossendowski - Słoń Birara.djvu/61

Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ IV.
KONIEC TROPIENIA.

Dżungla wydała się małemu Hindusowi miejscem strachów i zgrozy.
W każdej chwili — czy w dzień, czy w nocy, — wyczuwał czające się wszędzie niebezpieczeństwo.
Po dwuch dniach przedzierania się przez knieję spotkali wreszcie obszerną polanę, zarosłą trawą i bambusami.
— Zatrzymajmy się tu! — rzekł kapitan. — Musimy się pożywić, bo głód i skwar dokuczają nieznośnie.
Amra szepnął do słonia:
— Stój, stary!
Birara chrząknął z zadowoleniem i podał trąbę, aby dopomóc ludziom przy schodzeniu.
Podszedł natychmiast do drzewa