Strona:Fiodor Dostojewski - Cudza żona i mąż pod łóżkiem.pdf/13

Ta strona została skorygowana.

— Pan pomyślał może, że ja potrzebuję pożyczki! — rzekł zagadkowy jegomość, wykrzywiając usta i zbladł, śmiejąc się histerycznie.
— Ależ proszę pana.
— Nie, widzę jednak, że jestem zbyt natrętny! Przepraszam pana bardzo, ja sam siebie znieść nie mogę; proszę mieć na względzie, że, jak pan widzi, jestem mocno rozdrażniony, obłąkany prawie, proszę jednak nie sądzić...
— Do rzeczy jednak, do rzeczy! — odpowiedział młody człowiek zachęcając i niecierpliwie kiwnął głową.
— A, to tak! Pan, taki młody człowiek, wzywa mnie, abym mówił do rzeczy, jakgdybym był nieporadnym malcem! Stanowczo, jam zmysły postradał!... Jakże ja się panu teraz przedstawiam w mem poniżeniu, proszę mi szczerze powiedzieć.
Młody człowiek zmięszał się i milczał.
— Pozwoli pan, że zapytam otwarcie: czy nie widział pan pewnej pani? Oto i cała moja prośba! — wypalił wkońcu pan w jonatach...
— Pani?
— Tak, pewnej pani.
— Owszem, widziałem... ale wie pan, tyle ich tędy przeszło...
— Tak, istotnie — odparł zagadkowy mężczyzna z gorzkim uśmiechem. — Bredzę, właściwie nie o to chciałem zapytać, pan wybaczy: chciałem powiedzieć, czy pan nie widział pewnej pani w lisiem futerku, w ciemnoaksamitnej kapuzie z czarną woalką?
— Nie, takiej nie zauważyłem... niestety nie.
— A, w takim razie przepraszam!
Młody człowiek chciał jeszcze o coś zapytać, lecz pan w jonatach zniknął znowu, i znowu zostawił swego cierpliwego słuchacza w osłupieniu. „A niech go diabli!...“