Strona:Fiodor Dostojewski - Cudza żona i mąż pod łóżkiem.pdf/141

Ta strona została przepisana.

„Z krokodyla wyjdzie teraz prawda i światłość!...“ (str. 86).
Czyż to jego powiedzenie, włożone w usta głównej postaci groteski satyrycznej, nie brzmi jak gorzka ironja wielkiego jasnowidza, który był nietylko genjalnym artystą, ale i wybitnym społecznikiem-myślicielem? W sztuce swej i publicystyce dawał on niejednokrotnie wyraz swym antypatjom ku temu wszystkiemu, co jest zgnilizną i próchnem zbutwiałem w kulturze Zachodu Europy. Był głęboko przeświadczonym „wostocznikiem“. Ale w swej genjalnej intuicji nie mógł Dostojewski nie przewidywać, do czego doprowadzą chłopa i robotnika rosyjskiego tacy, którzy i dziś w swem frymarczeniu tym chłopem, robotnikiem, całą ziemią rosyjską, i nie tylko rosyjską, tak podobni są do wzmiankowanego przezeń w „Krokodylu“ Ignatja Prokoficza, „znakomitego teoretyka“ i projektodawcy reform socjalno-ekonomicznych.
I bynajmniej nie byłoby to paradoksem, jeśliby ktoś zaryzykował twierdzenie, że np. całą, wplecioną w groteskę Dostojewskiego mowę Ignatja Prokoficza (str. 77, 78) czyta się dziś tak, jakby żywcem wycięta została z bolszewickiej „Prawdy“ lub odstenografowana podczas wszechbolszewickiego kongresu rad w Moskwie w r. 1922!
„Należy przedewszystkiem dać koncesję zagranicznym spółkom akcyjnym na wykupienie ziem naszych, całemi guberniami... Gdy już cała ziemia (rosyjska) będzie w rękach koncesjonowanych towarzystw zagranicznych, wtedy można wyznaczyć dowolne czynsze za wydzierżawienie...“ itp. itp.
Czyż nie to samo mówią i czynią dziś Leninowie, semiccy Zinowjewy, Troccy, Nachamkiesy-Stiekłowy et tutti quanti?
Jeśliby Dostojewski żył dzisiaj, to za sarkazm swego „Krokodyla“ z pewnością conajmniej siedziałby w lochach czrezwyczajki, taksamo, jak siedział „żywcem pogrzebany