Strona:Fiodor Dostojewski - Cudza żona i mąż pod łóżkiem.pdf/17

Ta strona została przepisana.

pan, ja czekam na tę panią... o, wiem na pewno, że ona jest tu — chciałbym bardzo spotkać ją i wyłuszczyć jej, jak bardzo nieprzyzwoitą, wprost haniebną jest rzeczą... słowem, pan mnie rozumie...
— Hm! No?
— Ja nie dla siebie to czynię; niech pan nie myśli — to jest cudza żona! Mąż czeka tam, na Wozniesieńskim moście; chce ją złapać, ale jeszcze się namyśla, — jeszcze nie wierzy, jak każdy mąż zresztą... (tu pan w jonatach chciał się uśmiechnąć), ja zaś — jestem jego przyjacielem; przyzna pan sam, że ja, człowiek cieszący się powszechnym szacunkiem, — nie mogę być tym, za kogo pan mnie ma.
— Naturalnie. No? No?
— Tak więc ja ją łapię, mnie proszono o to (biedny mąż!); ale ja wiem, że to bardzo chytre stworzenie ta młoda kobieta (zawsze śpi z Paul’em de Cock’iem pod poduszką); pewny jestem, że ona wyśliźnie mi się znowu niepostrzeżenie... Służąca, przyznam się panu, mówiła mi, że ona tu bywa; ja, jak warjat, zaraz poleciałem, dostawszy tę wiadomość; chcę ją złapać; dawno już podejrzywałem ją, i dlatego chciałem pana prosić, skoro pan już tu chodzi... pan — panie — nie wiem...
— No, więc, ostatecznie czegoż pan sobie życzy?
— Tak... Nie miałem dotychczas zaszczytu poznać pana; nie śmiem narzucać się z ciekawością, z kim mam przyjemność... W każdym razie, pozwoli pan, że się zaznajomimy; bardzo mi przyjemnie!... co za szczęśliwy traf!...
Drżący jegomość uścisnął gorąco rękę młodego człowieka.
— Powinienem był to uczynić na samym początku — dodał — lecz zapomniałem o tym nakazie przyzwoitości!