Strona:Fiodor Dostojewski - Cudza żona i mąż pod łóżkiem.pdf/35

Ta strona została przepisana.

ta wyśliznęła się z maleńkiej, drżącej ze zmieszania rączki, a cywilny pan, który już wyciągnął był niecierpliwą rękę, otrzymuje oto, zamiast karteczki z zapisem, sam afisz, z którym stanowczo nie wie, co ma począć.
Nieprzyjemny, dziwny wypadek, co prawda, lecz każdy się musi zgodzić z nami, że Iwanowi Andrzejowiczowi było jeszcze nieprzyjemniej.
— Przeznaczenie! — wyszeptał, zalewając się zimnym potem i mnąc karteczkę w zaciśniętej dłoni — przeznaczenie! Kula moja znajdzie winowajcę — mignęło mu przez głowę — nie, nie w ten sposób! Cóż ja jestem temu winien, by samemu karku nadstawiać? Jest przecie przysłowie: Kto ma pecha, mieć go będzie do końca...
Jakież to myśli cisną się do głowy, jeśli ktoś ma podobny kłopot i wypadek. Iwan Andrzejowicz siedział na fotelu zdrętwiały, jak powiadają, ni żywy ni umarły. Był przekonany, że ten jego wypadek wszyscy zauważyli, nie bacząc na to, że w całej sali w tym czasie, zaczął się ruch, towarzyszący wywoływaniu śpiewaczki. Siedział tak skonfundowany, czerwony cały i nie śmiejąc podnieść oczu, jak gdyby spotkała go nagła nieprzyjemność, jakiś dysonans w dobrem, zbiorowem towarzystwie. Wkońcu postanowił podnieść oczy.
— Jak przyjemnie śpiewali! — rzekł do pewnego franta, który siedział obok, po lewej ręce.
Frant zachwycony w najwyższym stopniu i zawzięcie bijący brawo, podnoszący się przytem co chwila z krzesła, pobieżnie w roztargnieniu popatrzył na Iwana Andrzejowicza i równocześnie przyłożył do swych ust złożone w trąbkę dłonie, by go lepiej było słychać, krzycząc nazwisko śpiewaczki. Iwan Andrzejowicz, który nigdy jeszcze nie słyszał podobnie tubalnego głosu, był zachwycony. „Niczego nie zauważył!“ — pomyślał i odwrócił się w tył. Ale gruby jegomość, który siedział w tyle za nim, teraz