Strona:Fiodor Dostojewski - Cudza żona i mąż pod łóżkiem.pdf/41

Ta strona została przepisana.

— Łaskawy panie, na miłość Boską, posuń się pan trochę! wyszeptał nieszczęśliwy Iwan Andrzejowicz.
— Którędy się posunę? Niema miejsca.
— Ależ, przyzna pan, to niemożliwe. A do tego ja po raz pierwszy znajduję się w takiem wstrętnem położeniu.
— A ja w takiem nieprzyjemnem sąsiedztwie.
— Ależ młody człowieku...
— Stul pan dziób!
— Stulić? Ależ pan postępuje ze mną całkiem nieuczciwie, młody człowieku... jeśli się nie mylę, jesteś pan jeszcze bardzo młody; ja jestem starszy od pana.
— Milczeć! Łaskawy panie! Pan się zapomina;’ pan nie wie, z kim pan mówi! — Z panem, który leży pod łóżkiem...
— Ale mnie sprowadził przypadek... omyłka, a pana, jeśli się nie mylę, dziwne zapatrywania na moralność.
— Co do tego, to pan się właśnie myli.
— Mój panie, jestem trochę starszy od pana i powiadam panu...
— Mój panie, wie pan przecie, że my obaj znajdujemy się tu na jednej desce. Proszę pana, nie czepiajże się pan mojej twarzy! — Mój panie, ja nic się nie wyznaję. Wybaczy pan, ale niema miejsca.
— Czemuż pan taki gruby?
— Boże! Ja nigdy — jeszcze nie byłem w takiem poniżającem położeniu!
— Tak, tak. Niżej leżeć nie można.
— Panie, panie! Ja nie wiem, kim pan jesteś, nie pojmuję, jak się to stało, ja jednak znalazłem się tu tylko przez omyłkę; wcale nie jestem tym, za kogo pan mnie ma...