Strona:Fiodor Dostojewski - Cudza żona i mąż pod łóżkiem.pdf/74

Ta strona została przepisana.

Lecz nie dokończył: gospodarz bowiem, spostrzegłszy się z przerażeniem, że w sali krokodylej znajduje się ktoś, kto za to nie zapłacił, wściekły rzucił się na nieznajomego postępowca i pięściami zwalił go w szyję. Na chwilę obaj zniknęli nam z oczu za zasłoną i wtedy dopiero domyśliłem się wkońcu, że cała chryja powstała bez powodu; Helena Iwanówna, jak się pokazało, była zupełnie niewinna, ona wcale nie miała zamiaru, — jak to już wyżej zaznaczyłem, — poddawać krokodyla wstecznej i poniżającej karze chłosty, lecz poprostu chciała, by mu tylko rozpruto nożem brzuch i tym sposobem oswobodzono Iwana Maciejowicza z jego wnętrzności.
— Was? Wy chciala, coby mój krokodyla umarła!? — zakrzyczał znowu gospodarz, — nie, to niechaj mąż wasza najpierw umierała, a potem krokodyla! Mein Vater pokazał krokodyl, mein Grossvater pokazał krokodyl, mein Sohn bendzie pokazał krokodyl i ja bendzie pokazał krokodyl! Alle bendo pokazał krokodyl. Ja ganc Europa znajomy, a wy nieznajomy ganc Europa i mnie musić płacić sztraf.
— Ja, ja! — pomagała złośliwa Niemka. — My was nie puścić bez sztraf, jeszli Karlchen bendzie penkla!
— Bezprzedmiotową jest rzeczą wszczynać teraz kłótnie, — wmięszałem się wreszcie sam, pragnąc skłonić Helenę Iwanównę do powrotu do domu, — bo nasz drogi Iwan Maciejowicz najprawdopodobniej przebywa teraz już gdzieś w zaświatach.
— Przyjacielu! — rozległ się w tej chwili zupełnie niespodzianie głos Iwana Maciejowicza, który nas wszystkich ogromnie zdziwił, — przyjacielu, sądzę, że należy działać wprost przez inspekcję policji, bo Niemiec bez jej pomocy nie zrozumie prawdy.
Słowa te wypowiedziane twardo, z naciskiem, będące dowodem niezwykłej przytomności umysłu, z początku