Strona:Fiodor Dostojewski - Sen wujaszka (Z kronik miasta Mordasowa).pdf/102

Ta strona została przepisana.

córce na szyję. Zinie śpieszno było zakończyć tę ciężką scenę. Niemo wyciągnęła do księcia swą przecudną rączkę i zmusiła się nawet do uśmiechu. Książę pokornie przyjął tę rączkę i pokrył ją pocałunkami.
— Ja teraz dopiero żyć za-czy-nam, — mamrotał, zachłystując się z oszołomienia.
— Zino! uroczyście przemówiła Marja Aleksandrówna — spójrz na tego pana! Jest to najzacniejszy, najszlachetniejszy kawaler ze wszystkich, jakich znam! To prawdziwy rycerz średniowieczny! Lecz oba dobrze wie o tem i sama, książę; o, na o tem wie... Biada memu sercu... O! pocoś pan przyjechał! Oddaję panu swój skarb, swego anioła. Chroń, strzeż go, książę! Błaga pana o to matka, a któraż matka weźmie mi za złe moją żałość!?
— Dość tego matko, wyszeptała Zina.
— Będziesz li ją bronił, książę, jeśliby ktoś śmiał ją obrazić? Czy szpada twoja błyśnie w oczy oszczercy lub zuchwalcowi, któryby się ośmielił rzucić potwarz na mą Zinę?
— Matko, dość już, lub też ja...
— No, tak, błyśnie... mruczał książę. — Ja teraz dopiero żyć zaczynam.. Ja chcę, by natychmiast, w tej chwili odbył się ślub... ja... chcę natychmiast posłać do Du-cha-no-wa. Mam tam bry-lan-ty. Chcę złożyć je u jej stóp...
— Jaki zapał, co za zachwyt! Jaka subtelność uczuć! — wołała Marja Aleksandrówna. — Jak pan mogłeś, książę, wprost gubić tak samego siebie, uciekając od świata? Po raz tysięczny będę to powtarzała! Ze skóry wyskakuję, ilekroć przypomnę sobie tę... djablicę...
— Cóż miałem czynić, skoro się tak ba-łem? — mamrotał książę chrząkając i rozczulając się. — Oni chcieli mnie zam-knąć w szpitalu warjatów... więc się zląkłem.