Strona:Fiodor Dostojewski - Sen wujaszka (Z kronik miasta Mordasowa).pdf/110

Ta strona została przepisana.

jekcie. Mogła ona wogóle jeszcze się nie urzeczywistnić. Widzi pan więc: jestem z panem najzupełniej szczera. Powtóre, niech pan nie wini mojej córki. Kocha ona pana do szaleństwa i kosztowało mię to bardzo wiele nieprawdopodobnych wysiłków, by ją od pana odwrócić i uzyskać jej zgodę na przyjęcie propozycji księcia.
— Miałem właśnie przyjemność słyszeć prawdziwy dowód tej miłości do szaleństwa, ironicznie odpowiedział Mozglakow.
— Dobrze. A jak pan do niej mówiłeś? Czy tak powinien mówić zakochany? Czy, wkońcu, tak mówi człowiek dobrze wychowany? Obraziłeś i rozdrażniłeś ją pan.
— Co tam teraz mówić o dobrem wychowaniu, Marjo Aleksandrówno! A przedtem, kiedyście to obie robiły do mnie takie słodkie miny, ja pojechałem z księciem, a wy obie nuże drwić sobie ze mnie. Oczerniała mnie pani, oto co ja pani powiem! Wiem wszystko, wszystko!
— I z pewnością wie pan to także z tego samego brudnego źródła? — rzuciła Marja Aleksandrówna ze swej strony uwagę, uśmiechając się lekceważąco. — Tak, panie Pawle, oczerniałam pana, nagadałam na pana i przyznaję się, że się niemało natłukłam głową o ścianę. Lecz już to samo, że byłam zmuszona oczerniać pana przed nią, a może nawet miotać na pana oszczerstwa, — już to samo dowodzi, jak trudno mi było wymusić od niej zgodę na porzucenie pana! Człowieku krótkowzroczny! Jeśliby ona pana nie kochała, to czy trzebaby mi było imać się oszczerstw, przedstawiać pana w postaci śmiesznej, niegodnej, chwytać się aż takich ostatecznych środków? Ale pan, mimo to, nie wie jeszcze wszystkiego! Musiałam użyć aż swej macierzyńskiej władzy, by wyrwać pana z jej