Strona:Fiodor Dostojewski - Sen wujaszka (Z kronik miasta Mordasowa).pdf/115

Ta strona została przepisana.

i w następstwie tego mimowoli umocnić ją w podejrzeniach co do pańskich brzydkich skłonności, — przedstaw pan sobie, coby było, gdybyś pan, zamiast tego, przyjął był tę wiadomość łagodnie, ze łzami żalu, a nawet rozpaczy, no i ze spotęgowanem aż do wzniosłości szlachectwem duszy...
— Hm!
— Nie, proszę nie przerywać, panie Pawle. Chcę panu uświadomić sytuację, która oszołomi pańską wyobraźnię. Proszę sobie przedstawić, że pan przychodzi do niej i powiada: „Zynaido! kocham cię nad życie, lecz powody natury rodzinnej nas rozłączają. Ja te powody rozumiem. Służą one do twego szczęścia i wobec tego ja nie śmiem przeciwko nim występować. Zynaido! Ja ci przebaczam. Bądź szczęśliwa, jeśli możesz!“ I w tem miejscu utkwiłby pan w niej swe spojrzenie. — spojrzenie baranka; którego mają zakłóć, jeśli można tak się wyrazić, — przedstaw pan to sobie i pomyśl, co za wrażenie wywołałyby te słowa w jej sercu!
— Tak, Marjo Aleksandrówno, przypuśćmy, że tak, wszystko to ja rozumiem... ale cóż, — jabym to wszystko powiedział, a mimo to odszedłbym z niczem...
— Nie, nie, nie, mój przyjacielu! Nie przerywaj! Chcę koniecznie uświadomić ci całą sytuację z wszystkiemi konsekwencjami, by pana porwać jej wzniosłością. Przedstaw więc pan sobie, że pan spotykasz się z nią, później, po pewnym czasie, w wyższem towarzystwie! Spotykacie się gdzieś na balu, przy olśniewającem oświetleniu, upajającej muzyce, pośród wytwornych kobiet i całego tego święta pan jeden melancholijny, zamyślony, blady, wsparty gdzieś o kolumnę (ale tak, by pana było widać) wodzi za nią oczami w wirze balu. Ona tańczy. Upajające tony Straussa brzmią wokoło, sypią się subtelne dowcipy panów z wytwornego towarzystwa, — a pan jeden stoi blady, niemy i umę-