Strona:Fiodor Dostojewski - Sen wujaszka (Z kronik miasta Mordasowa).pdf/116

Ta strona została przepisana.

czony swą udręką! Cóż wtedy stanie się z Zynaidą, pomyśl pan, jakiemi oczami będzie ona wtedy patrzyła na pana? „I ja, — pomyśli Zina, — ja miałam wątpliwości co do tego człowieka, który poświęcił dla mnie wszystko, wszystko i własne swe serce dla mnie rozdarł!“ Naturalnie, dawna miłość zmartwychwstałaby w niej z niepohamowaną mocą!
Marja Aleksandrówna przerwała na chwilę, by zaczerpnąć tchu. Mozglakow poruszył się w krześle z taką siłą, że jeszcze raz zatrzeszczało. Marja Aleksandrówna ciągnęła dalej:
— Z powodu złego stanu zdrowia księcia, Zina jedzie za granicę, towarzysząc mu w podróży do Włoch, do Hiszpanji, — kędy kwitną mirty i pomarańcze, kędy błękitne niebo, gdzie Gwadalkwiwir srebrne toczy fale, — do tej ojczyzny miłości, gdzie nie można żyć, nie kochając; gdzie róże i pocałunki, rzecby można, same płyną w powietrzu! Pan jedziesz tam także za nią; ofiarowujesz jej pan swe usługi, stosunki, wszystko! Tam zaczyna się wasza miłość z niepohamowaną, żywiołową mocą; miłość, młodość, Hiszpanja, — Boże! Naturalnie, miłość wasza jest niepokalana, święta, wkońcu jednak samo patrzenie na siebie wzajem was męczy. Pan mnie rozumie, mój przyjacielu! Oczywiście, znajdą się tacy podli, intryganccy ludzie, — łotry prawdziwe — którzy będą utrzymywali, że to wcale nie żadne współczucie krewnego pociągnęło pana za granicę w ślad za cierpiącym starcem. Ja umyślnie nazwałam miłość pańską niepokalaną, dlatego, bo ludzie ci z pewnością przypiszą jej zupełnie inne znaczenie. Ale ja matka, Pawle Aleksandrowiczu, i jabym miała pana uczyć złego?... Rozumie się, książę nie będzie mógł pilnować was obojga, ale — cóż to ma do rzeczy, czyż można na tem tylko opierać takie podłe oszczerstwo? — Wkońcu on umiera, błogosławiąc swój