Strona:Fiodor Dostojewski - Sen wujaszka (Z kronik miasta Mordasowa).pdf/119

Ta strona została przepisana.

rych nadziei! A w dodatku wypadnie mu teraz jechać aż do stolicy, odbyć uciążliwą podróż z Ziną w świat. Obawiam się, och, obawiam się, by to nie dobiło go ostatecznie. Lecz — będziemy się modlili, cher Paul, a wszystko inne — jest w ręku Boga!... Pan już idzie? Przyjm me błogosławieństwo, mon ami. Nie trać pan nadziei, cierp i nie trać nadziei, przedewszystkiem nie trać nadziei! Ja nigdy nie wątpiłam, że twe uczucia są szlachetne...
Ona mocno uścisnęła mu rękę i Mozglakow na palcach wyszedł z pokoju.
— No, jednego głupca już się pozbyłam, — rzekła Marja Aleksandrówna z triumfem. — Teraz kolej na innych...
Drzwi się otworzyły i weszła Zina. Była bardziej blada jak zazwyczaj. Oczy jej miotały iskry.
— Matko, — rzekła, — kończ prędzej lub też nie wytrzymam dłużej. Wszystko to jest tak strasznie niskie, wszystko jest takiem bagnem, że gotowa jestem uciec z domu. Nie męcz mnie, nie rozdrażniaj mnie do ostateczności! Mdłości mnie już od tego chwytają, słyszysz? mdli mnie od tego bagna.
— Zino, co ci to, mój aniele? Ty... tyś podsłuchiwała! — zawołała Marja Aleksandrówna — długo i z niepokojem wpatrując się w Zinę.
— Tak, podsłuchiwałam. Może zechcesz mnie również przywołać do wstydu, jak tego głupca? Słuchaj, matko, przysięgam ci, że jeśli będziesz mnie jeszcze tak dręczyła i wyznaczała mi różne niskie role w tej niskiej komedji, to ja rzucę wszystko i zakończę to wszystko odrazu. Dość już tego, że zdecydowałam się na główną część podłości! Lecz... ja nie znałam siebie. Ja się zaduszę, tak wszystko tu cuchnie!
I Zina wyszła, trzasnąwszy drzwiami.