Strona:Fiodor Dostojewski - Sen wujaszka (Z kronik miasta Mordasowa).pdf/124

Ta strona została przepisana.

z którym książę bardzo możliwe, że nie obciąłby się nawet zaznajomić. Jeśli jednak Atanazy Maciejowicz osobiście go zaprosi na wieś, to wtedy rzecz cała wyglądałaby zupełnie inaczej. A nadto zjawisko sędziwego i czcigodnego ojca rodziny, w białym krawacie i we fraku, z cylindrem w ręku, który przyjechał umyślnie zdaleka, skoro go tylko doszły pierwsze słuchy o księciu, mogło wywrzeć nadzwyczaj przyjemne wrażenie, mogło nawet mile połechtać samolubstwo księcia. Takiemu upartemu i uroczystemu zaproszeniu nawet trudno jest odmówić, myślała Marja Aleksandrówna.
Kareta przeleciała wreszcie trzy wiorsty i stangret Sofron osadził konie przed gankiem długiego, jednopiętrowego, drewnianego budynku, dość starego i sczerniałego nie od wczoraj, z długim rzędem okien, i otoczonego ze wszystkich stron staremi lipami. Był to dom wiejski i letnia rezydencja Marji Aleksandrówny. W domu pozapalano już światła.
— Gdzie ten bałwan? krzyknęła Marja Aleksandrówna, wtargnąwszy do komnaty jak huragan. — Po co to prześcieradło tutaj? A! On się ucierał! Znowu się chlapał w łaźni? I wiecznie chłepce tę herbatę! No, cóżeś tak na mnie oczy wybałuszył, barania głowo, kuplecie prześpiewany! Czemu on ma włosy nieostrzyżone? Griszko! Griszko! Griszko! Czemuś pana nie ostrzygł; jak ci to nakazałam w tamtym tygodniu?
Marja Aleksandrówna, wchodząc do pokoju, przygotowywała się do powitania Atahazego Maciejowicza o wiele łaskawiej, lecz zobaczywszy, że wyszedł on z łaźni i lubieżnie popija sobie herbatę, nie mogła się powstrzymać od gorzkich wyrazów niezadowolenia. Bo i doprawdy: tyle kłopotów i zachodów z jej strony i równocześnie tyle zadowolonego ze siebie kwietyzmu ze strony do niczego nieprzydatnego i niezdolnego do działania Atanazego Maciejowicza; taki kon-