Strona:Fiodor Dostojewski - Sen wujaszka (Z kronik miasta Mordasowa).pdf/128

Ta strona została przepisana.

i zaczął spoglądać na siebie do lustra z pewnym szacunkiem.
— Dokądże ty mnie wieziesz, Marjo Aleksandrówno? — przemówił, przymilając się.
Marja Aleksandrówna nie chciała uszom swoim wierzyć.
— Słyszycie go? ach, ty pokrako! I jak ty śmiesz mnie pytać, dokąd ja ciebie wiozę!
— Matuszko, przecie wiedzieć muszę...
— Milczeć! Nazwij mnie tylko jeszcze raz matuszką, zwłaszcza tam, dokąd my teraz jedziemy! Cały miesiąc przesiedzisz bez herbaty! Za karę!
Małżonek przestraszony zamilkł.
— Widzisz go! Ani jednego orderu się nie dosłużył, brudas jeden! — ciągnęła ona dalej, z lekceważeniem patrząc na czarny frak Atanazego Maciejowicza.
Atanazy Maciejowicz wkońcu się obraził.
— Ordery, matuszko, nadaje władza, a ja jestem radcą cesarskim, a nie brudasem! — przemówił on w szlachetnem oburzeniu.
— Co, co, co? To ty się tu nauczyłeś sprzeciwów? Ach, ty mużyku, ach, ty smarkaczu jeden! Szkoda, że nie mam czasu rozprawić się z tobą, bobym ci... No, ale ja i później o tem nie zapomnę! Dawaj mu czapkę, Griszko, dawaj mu szubę! Tutaj, bezemnie, wszystkie te trzy pokoje masz przystroić; a także zielony pokój narożny. W mig szczotki do rąk! Z luster i z zegarów starannie pościerać prochy, w przeciągu godziny ma być wszystko gotowe. Sam się ubierz we frak, służbie wydaj rękawiczki, słyszysz, Griszko, słyszysz?
Wsiedli do karety. Atanazy Maciejowicz niczego nie pojmował i był zdziwiony. Tymczasem Marja Aleksandrówna myślała w milczeniu — jakby to możliwie