Strona:Fiodor Dostojewski - Sen wujaszka (Z kronik miasta Mordasowa).pdf/136

Ta strona została przepisana.

czyżby zaproszeni na jakiś uroczysty wieczór?“ pomyślał. — „W jakimże to celu?“ Popróbował zasięgnąć języka u spotkanego służącego, a dowiedziawszy się, że Marja Aleksandrówna skoczyła na wieś i przywiozła ze sobą Atanazego Maciejowicza w białym krawacie i że książę już się obudził, ale jeszcze nie schodził na dół do gości, Paweł Aleksandrowicz nie mówiąc ani słowa, poszedł na górę do wujaszka. W tej chwili był on mianowicie w takim nastroju ducha, jak człowiek słabego charakteru, który waży się na jakąś straszliwą, najgorszą przekorę — z zemsty, nie myśląc o tem, że może wypadnie mu całe życie tego żałować.
Wszedłszy na górę, zobaczył księcia siedzącego we fotelu przed swoją podróżną toaletą i ze zupełnie gołą głową, ale już w hiszpance i bokobrodach. Peruka jego znajdowała się w rękach siwego, staroświeckiego kamerdynera i faworyta księcia, Iwana Pachomicza. Pachomicz, głęboko zamyślony, rozczesywał ją z wielkiem uszanowaniem. Co się zaś tyczy księcia, to przedstawiał on swoją osobą bardzo żałosne widowisko i był jeszcze niewytrzeźwiony z niedawnego przepicia. Siedział cały jakiś opuszczony, mrugając powiekami, zmięty i rozlany i patrzył na Mozglakowa, jakgdyby go nie poznając.
— Jakże zdrowie, wujaszku? — zapytał Mozglakow.
— Jakże... To ty, — przemówił wkońcu wujaszek — a ja, bracie, trochę się zdrzemnąłem. Ach Boże! — zawołał, zrywając się, — przecie ja jestem... bez pe-ru-ki!
— Niech się wujaszek uspokoi, ja... ja wujaszkowi pomogę, jeśli potrzeba.
— Oto dowiedziałeś się teraz mego sekretu! A mówiłem, że należy drzwi za-my-kać. No więc, przyjacielu, musisz ty mi na-tych-miast dać słowo ho-