Strona:Fiodor Dostojewski - Sen wujaszka (Z kronik miasta Mordasowa).pdf/139

Ta strona została przepisana.

— Wujaszek mówi o Napoleonie? — przemówił Paweł Aleksandrowicz, z zastanowieniem patrząc na wujaszka. Jakaś dziwna myśl zaczęła migotać w jego głowie, myśl, z której sam jeszcze nie mógł sobie jasno zdać sprawy.
— No, tak, o Na-po-leonie. Myśmy z nim obaj wiedli filozoficzne dysputy. A wiesz, przyjacielu, żal mi go zawsze, że z nim tak srodze się obeszli... An-gli-cy. Rozumie się, że gdyby go nie trzymano na łańcuchu, to onby się znowu zaczął rzucać na ludzi. Szalony to był człowiek! Jabym inaczej postąpił, jabym go umieścił na bez-lu-dnej wyspie...
— Dlaczegóż na bezludnej? — zapytał Mozglakow roztargniony.
— A choćby i na za-lud-nionej, ale nie innymi mieszkańcami, jak tylko bardzo rozumnymi. No, i różne roz-ryw-ki urządziłbym dla niego: teatr, muzykę, balet, a wszystko na koszt państwa, wypuszczałbym go na przechadzki, naturalnie pod dozorem, bo onby mi natychmiast u-ciekł. Miał on lubić jakieś pierożki. No, to jabym mu kazał codziennie pierożki gotować, jabym, że tak powiem, jak ojciec troszczył się o niego. On też z pewnością okazałby mi skru-chę.
Mozglakow słuchał tego gadania nawpół rozbudzonego starca z roztargnieniem i gryzł paznokcie z niecierpliwości. Pragnął on sprowadzić rozmowę na małżeństwo; sam nie wiedział jeszcze dlaczego; bezgraniczna jednak złość wrzała w jego sercu. Nagle staruszek krzyknął z zadziwienia.
— Ach, mon ami! Ja zapomniałem ci powiedzieć. Przedstaw sobie, ja zdaje się o-świad-czy-łem się dzisiaj i wystąpiłem z propozycją małżeństwa.
— Z propozycją małżeństwa, wujaszku! — zawołał Mozglakow, ożywiając się.