Strona:Fiodor Dostojewski - Sen wujaszka (Z kronik miasta Mordasowa).pdf/146

Ta strona została przepisana.

dzisiejszą wizytę u siebie, skoro dawno już z prawdziwą rozpaczą wyrzec się musiałam myśli o tym zaszczycie.
— O, Boże kochany, co też pani mówi, Marjo Aleksandrówno! — słodko przemówiła Natalja Dymitrówna, robiąc wstydliwie i piskliwie frygę, co tworzyło bardzo ciekawy kontrast z jej zewnętrznym wyglądem.
Mais, ma charmante, — zaszczebiotała Anna Mikołajówna, — przecie trzeba raz, koniecznie trzeba wreszcie skończyć wszystkie nasze zbiórki z tym teatrem. Dziś jeszcze pan gubernator Piotr Michajłowicz wyraził się przed Kalikstem Stanisławiczem, że jest tem nadzwyczaj rozgoryczony, że pośród nas niema ładu, a przeciwnie, że się tylko kłócimy ze sobą. Więc myśmy się zebrały dzisiaj wszystkie cztery i myślimy sobie: pojedziem do Marji Aleksandrówny i zadecydujem o wszystkiem razem! Natalja Dymitrówna uwiadomiła inne jeszcze panie. Przyjadą tu wszystkie. Wygadamy się i będzie dobrze. Niechaj ludzie nie plotą, że się tylko kłócimy, nieprawdaż, mon ange? — dodała żartobliwie, całując Marję Aleksandrównę. — Ach, Boże wielki! Zynaido Atanazówno! Ależ pani z każdym dniem staje się jeszcze piękniejsza!
Anna Mikołajówna podbiegła ku Zinie. z pocałunkami.
— Wszak panna Zina niema nic lepszego do roboty, jak stawać się coraz piękniejszą, — słodko dodała Natalja Dymitrówna, zacierając swe ręczyska. „Ach, do djabła z niemi! A mnie nawet i na myśl ten teatr nie przyszedł! Niema co, okazały się zręczniejszemi odemnie te sroki!“ — szepnęła Marja Aleksandrówna wściekła.
— Tem bardziej, mój aniele, — dodała Anna Mikołajówna, że zagościł teraz do pani ten miły książę. Przecie pani wie, że w Duchanowie za poprzednich