Strona:Fiodor Dostojewski - Sen wujaszka (Z kronik miasta Mordasowa).pdf/151

Ta strona została przepisana.

— Chyba tylko posady nauczycielskie w powiatowem gimnazjum: tu jeszcze możnaby znaleźć wakujące miejsce, — zauważyła Natalja Dymitrówna.
Aluzja była tak przejrzysta i grubjańska, że Anna Mikołajówna, zmieszana, trąciła swą jadowitą przyjaciółkę cichutko nogą.
— Czy pani myśli, że pan Paweł zgodzi się na to, by zająć miejsce po jakimś tam profesorzynie? — dodała od siebie Felicyta Michajłówna. Lecz Paweł Aleksandrowicz nie znalazł odpowiedzi. Odwrócił się i zetknął się z Atanazym Maciejowiczem, który wyciągał do niego dłoń. Mozglakow zgłupiał widać do reszty, bo dłoni jego nie przyjął i pogardliwie, pokłonił mu się w pas. Rozdrażniony do ostateczności, podszedł prosto do Ziny i, patrząc jej złośliwie w oczy, wyszeptał:
— To wszystko pani zawdzięczam. Ale czekaj pani, ja dziś wieczorem jeszcze pokażę pani — czy jestem durniem, czy też nie?
— Poco odkładać? Widać to już teraz, — głośno odpowiedziała Zina, z odrazą mierząc oczami swego byłego konkurenta. Mozglakow odwrócił się śpiesznie, zląkłszy się jej donośnych słów.
— Pan od Borodujewów? — zdecydowała się, wkońcu, zapytać Marja Aleksandrówna.
— Nie, przychodzę od wujaszka.
— Od wujaszka? To znaczy, że byłeś pan teraz u księcia?
— Ach, Boże. To znaczy, że książę już się obudził? A nam mówiono, że książę wciąż jeszcze śpi i odpoczywa, — dodała Natalja Dymitrówna, jadowicie spozierając na Marję Aleksandrównę.
— Niech się pani nie obawia o księcia, Nataljo Dymitrówno, — odpowiedział Mozglakow, — on się obudził i, chwała Bogu, jest już teraz przy swoich