Strona:Fiodor Dostojewski - Sen wujaszka (Z kronik miasta Mordasowa).pdf/154

Ta strona została przepisana.

skrawym, wrzaskliwym głosem, otoczona wszystkimi gośćmi, którzy, jak się zdawało, rozkoszowali się tą nieoczekiwaną sceną. — Wszystkiego się już dowiedziałam! Wasza Nastka przyleciała do mnie i wszystko mi opowiedziała. Przyczepiłaś się pani do tego kniaziska, upiłaś go, wymusiłaś podstępnie na nim małżeńskie oświadczyny o pańską córkę, której nikt już wziąć nie chce za żonę, i myślisz sobie pani, że pani sama także stałaś się wielką rybą, — księżną-matką w brabanckich koronkach, — tfu! Nie bój się, ja sama jestem pułkownikową! Jeśliś mnie pani nie zaprosiła na zaręczyny, to ja na to pluję! Znałam się trochę dawniej z arystokracją od pani. Bywałam u hrabiny Zalichwackiej na proszonych obiadach: starał się o moją rękę nadkomisarz Kuroczkin! Trzeba mi pani zaproszenia do chrzanu, tfu!
— Widzi pani, Zofjo Piotrówno, — odpowiedziała Marja Aleksandrówna, straciwszy panowanie nad sobą, — zapewniam panią, że żaden porządny człowiek nie wtargnąłby tak do porządnego domu i w dodatku w takim stanie, i jeśli pani bezzwłocznie nie uwolni mnie od swej obecności i krasomówstwa, to ja natychmiast wydam odpowiednie zarządzenia.
— Ja wiem, każę pani swej służbie wyrzucić mnie! Ale niech się pani nie fatyguje, ja sama znajdę drogę. Żegnaj pani, wydawaj sobie zamąż kogo chcesz, a pani, Nataljo Dymitrówno, nie racz drwić sobie ze mnie, ja pluję na pani czekoladę! A chociaż mnie tu nie zaproszono, to mimo wszystko, ja przed kniaziami kozaczka nie fikałam. A pani także się śmieje, Anno Mikołajówno? Susziłow nogę złamał; dopiero co go do domu zanieśli, tfu! A jeśli pani, Felicyto Michajłówno, nie nakaże swej bosej Motrunce wczas krowę pani zapędzać, by mi co dnia nie ryczała pod oknami, to ja