Strona:Fiodor Dostojewski - Sen wujaszka (Z kronik miasta Mordasowa).pdf/16

Ta strona została przepisana.

ktoby na własne oczy widział to pismo i jeśli państwo zagadniecie o tem Marję Aleksandrównę, to ona po — prostu zrobi na was wielkie oczy i nie pojmie, o co idzie. Przypuśćmy nawet, że istotnie coś było i Zina napisała list (sądzę nawet, że.to rzeczywiście tak było), to co za zręczność ze strony Marji Aleksandrówny! Jak cudownie wygładzono, zatuszowano nieładną, skandaliczną aferę! Ani śladu, ni słychu, ni dychu! Marja Aleksandrówna nawet uwagi już teraz nie zwraca na to podłe oszczerstwo, a tymczasem, bardzo być może, że ona Bóg wie, jak się napracowała, by uratować cześć swojej jedynaczki-córki i pokierować wszystkiem tak, by ta cześć najmniejszego uszczerbku nie doznała. A że Zina nie wychodzi zamąż, to całkiem zrozumiałe: jacyż tu są konkurenci? Dla Ziny stosowny byłby chyba udzielny książę. Widzieliście państwo gdzie drugą taką piękność nad pięknościami? Dumnąj jest, co prawda, bardzo dumna. Powiadają, że stara się o nią Mozglakow, ale wątpię, czy może tu dojść do wesela. Bo któż to taki Mozglakow? Co prawda, młody człowiek, nie głupi, ma sto pięćdziesiąt swoich pańszczyźniaków, nie ma długów, jest kawalerem petersburskiego chowu! Ale, w każdym razie, naprzód nie ma wszystkich klepek w głowie. Wiercipięta, blagier, nosi się niby z jakiemiś nowemi ideami. A zresztą cóż wielkiego te jego półtorej setki pańszczyźnianych chłopów, zwłaszcza wobec tych nowych idej! Nie, do wesela dojść tu chyba nie może.

∗             ∗

Wszystko, co dotychczas przeczytał mój uprzejmy czytelnik, napisałem był przed pięciu miesiącami, jedynie z rozczulenia. Przyznaję się zawczasu, że mam potrochę słabość do Marji Aleksandrówny. Pragnąłem