Strona:Fiodor Dostojewski - Sen wujaszka (Z kronik miasta Mordasowa).pdf/167

Ta strona została przepisana.

prowokowałam pana do tego... Zaskoczyło mnie to nawet, powiem otwarcie. Rozumie się, mignęła mi wtedy myśl tylko, odłożyłam to wszystko do pańskiego przebudzenia się po drzemce. Ale — ja matką jestem; ona zaś jest moją córką... Napomknąłeś pan sam w tej chwili o jakimś śnie, a ja myślałam, że pan pod postacią alegorji pragniesz obwieścić swe zaręczyny. Wiem aż nadto dobrze, że pana ktoś bałamuci... Podejrzewam nawet, kto właśnie to czyni... ale... proszę się wytłumaczyć, książę, wyjaśnić wszystko dokładniej. Wszak nie należy stroić żartów z zacnej rodziny...
— No, tak, nie należy stroić żartów, — potaknął książę nieświadomie, ale zaczynając się już trochę niepokoić.
— To nie jest żadna odpowiedź na me pytania. Proszę odpowiedzieć pozytywnie; potwierdzić natychmiast tu przy wszystkich, że książę oświadczyłeś się mojej córce i prosiłeś o jej rękę.
— No, tak, gotów jestem potwierdzić. Zresztą, mówiłem już o tem wszystkiem, i Felicyta Jakóbówna zupełnie odgadła mój sen.
— Nie sen! nie sen! — zawołała oburzona Marja Aleksandrówna. To nie był żaden sen, tylko było to na jawie, książę, na jawie, słyszysz, na żywej jawie!
— Na żywej jawie! zawołał książę, podnosząc się z fotelu zdziwiony. — No, mój przyjacielu, tak, jak mi to wyprorokowałeś, tak się też i stało! — dodał, zwracając się do Mozglakowa. — Lecz zapewniam panią, szanowna Marjo Stefanówno, że pani jest w błędzie! Jestem najświęciej przekonany, że wszystko to widziałem tylko we śnie!
— Boże zmiłuj się! — krzyknęła Marja Aleksandrówna.
— Niech się pani nie trapi, Marjo Aleksandrówno, — ujęła się Natalja Dymitrówna. — Być