Strona:Fiodor Dostojewski - Sen wujaszka (Z kronik miasta Mordasowa).pdf/169

Ta strona została przepisana.

— No, tak, może ja go już komu opowiadałem, — potwierdził książę, zupełnie straciwszy głowę.
— A to komedja! — szepnęła Felicyta Michajłówna do swej sąsiadki.
— O Boże! Nie, tu wszelka cierpliwość się kończy! — krzyczała Marja Aleksandrówna niesamowicie, łamiąc ręce. — Wszak ona śpiewała! Czyż i to pan we śnie widział?
— No, tak, i rzeczywiście tak, jakoby śpiewała romancę, — mruknął książę w zamyśleniu.
I nagle jakieś wspomnienie ożywiło jego twarz.
— Przyjacielu! — krzyknął, zwracając się do Mozglakowa, — zapomniałem ci przedtem powiedzieć, że zdaje się naprawdę była to jakaś romanca, a w niej były jakieś zamki, dużo zamków było, a potem był jeszcze jakiś trubadur! No, tak, ja to wszystko pamiętam... Tak, że się rozpłakałem... A teraz oto jestem w takim kłopocie, jakgdyby to wszystko rzeczywiście się stało, a nie tylko we śnie.
— Ja sądzę, wujaszku, — odpowiedział Mozglakow, siląc się na spokój, mimo, że głos jego drżał jakąś trwogą, zdaje mi się, że wszystko to można bardzo łatwo ze sobą pogodzić i powiązać. Zdaje mi się, że wujaszek rzeczywiście słyszał śpiew. Panna Zynaida śpiewa cudownie. Po obiedzie zaprowadzono cię do salonu, i panna Zynaida zaśpiewała ci romancę. Mnie tutaj wtedy nie było, lecz wujaszek pewnie się rozczulił, przypomniał sobie dawne czasy; może wspomniałeś sobie, wujaszku, o tej vicomtessie, z którą we dwoje ongiś śpiewaliście podobne romance i o której sam mi opowiadałeś rano. No, a potem, gdy się położyłeś spać, w logicznem następstwie szeregu wrażeń, przyśniło ci się też, że jesteś zakochany i oświadczasz się o rękę...