Strona:Fiodor Dostojewski - Sen wujaszka (Z kronik miasta Mordasowa).pdf/172

Ta strona została przepisana.

— I on, i on za niemi! Chryste Panie! — zawołała Marja Aleksandrówna, uderzając dłonią w dłoń.
— Niech pani nie rozpacza, Marjo Aleksandrówno. Pamiętaj pani o tem, że wszelkie sny zesłane nam są przez Boga. Sen mara, Bóg wiara. A jeśli Jego woli się podoba, to nikt z nas ludzi niczego nie zmieni, święta jego wola nadewszystko. Tu już gniewać się nie pomoże.
— No, tak, gniewać się nie pomoże.
— To wy mnie macie za warjatkę, czy co? — ledwie wykrztusiła Marja Aleksandrówna, dusząc się ze złości. Było to już ponad ludzkie siły. Spiesznie obejrzała się ona za krzesłem i zemdlała. Wszczęło się zamięszanie.
— Ona tak udaje tylko, że zemdlała, — szepnęła Natalja Dymitrówna do Anny Mikołajówny.
Ale w tej chwili, w chwili najwyższego nieporozumienia wśród publiczności i zarazem najwyższego napięcia całej tej sceny nagle wystąpiła jedna, milcząca dotychczas, osoba — i cała scena natychmiast zmieniła swój charakter...