Strona:Fiodor Dostojewski - Sen wujaszka (Z kronik miasta Mordasowa).pdf/173

Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XIV.

Zynaida Atanazówna wogóle była niewiastą nadzwyczaj romantycznego charakteru. Niewiadomo, czy dlatego, że, jak zapewniała Marja Aleksandrówna, za dużo się naczytała „tego głupiego“ Szekspira ze „swym profesorzyną“, nigdy atoli, w czasie całego swego mordasowskiego żywota, Zina jeszcze nie pozwoliła sobie na taką, niezwykle romantyczną, czy też raczej bohaterską, wyprawę, jak ta, którą zaraz opiszemy.
Blada, ze stanowczością w spojrzeniu, ale prawie drżąca ze wzruszenia, cudownie piękna w swem oburzeniu, wystąpiła naprzód. Obrzucając wszystkich długiem, wyzywającem spojrzeniem, zwróciła się wśród ogólnego milczenia, które nagle zapanowało, ku matce, która zaraz, na pierwszy jej ruch, ocknęła się z omdlenia i otworzyła oczy.
— Mamo! — rzekła Zina. — Po co oszukiwać? Po co jeszcze plamić siebie kłamstwem? Wszystko już teraz do tego stopnia obryzgane błotem, że doprawdy niewarte jest najmniejszego trudu zakrywać całe to błoto!
— Zino! Zino! Co tobie? Opamiętaj się! — krzyknęła przestraszona Marja Aleksandrówna i zerwała się z krzesła.
— Ja ci mówiłam, mówiłam przedtem, matko, że nie wytrzymam całej tej hańby, — ciągnęła dalej