Strona:Fiodor Dostojewski - Sen wujaszka (Z kronik miasta Mordasowa).pdf/175

Ta strona została przepisana.

wyznaniami? Wogóle, Zynaida Atanazówna zanadto się pośpieszyła. Takie było, koniec końcem, zdanie najlepszych głów w Mordasowie. Wszystko można było jeszcze naprawić! Wszystko można było urządzić! Prawda, i Marja Aleksandrówna sama sobie zaszkodziła tego wieczora zbytnim pośpiechem i zarozumiałością. Należało tylko wyśmiać tego staruszka-idjotę i wygnać go precz! A Zina, jakby naumyślnie, wbrew zdrowemu rozsądkowi i mordasowskiej mądrości, zwróciła się do księcia.
— Książę! — rzekła do starca, który aż wstał z uszanowania ze swego Jotelu, tak olśniła go Zina w tej chwili. — Książę! przebacz mi, przebacz nam! Myśmy cię oszukały, myśmy cię uwiodły...
— Nie, będziesz ty nareszcie milczała, nieszczęsna! — w rozpaczy zawołała Marja Aleksandrówna.
— Łaskawa pani! Łaskawa pani! Ma charmante enfant... — marniał skonsternowany książę.
Lecz dumny, porywczy i w wysokim stopniu marzycielski charakter Ziny uwodził ją w tej chwili ze środowiska wszystkich względów przyzwoitości, jakich wymaga rzeczywistość. Zapomniała ona nawet o matce, którą chwytały drgawki od jej wyznań.
— Tak, myśmy cię obie oszukały, książę: — matka tem, że postanowiła zniewolić cię do ożenienia się ze mną, ja zaś tem, że się na to zgodziłam. Upito pana winem, a ja zgodziłam się śpiewać i stroić grymasy przed panem. Pana — człowieka słabego i bezbronnego, złapano, jak się wyraził Peweł Aleksandrowicz, złapano dla pańskiego majątku i tytułu. Wszystko to było strasznie niskie, — i ja żałuję tego. Ale przysięgam ci, książę, że zdecydowałam się na tę podłość nie z niskich pobudek. Chciałam... Ale co też ja! Usprawiedliwiać się w takiej sprawie, to upodlenie podwójne!