Strona:Fiodor Dostojewski - Sen wujaszka (Z kronik miasta Mordasowa).pdf/176

Ta strona została przepisana.

Lecz oświadczam panu, książę, że jeślibym nawet i wzięła była od pana cokolwiek bądź, to byłabym za to pańską zabawką, służącą, tancerką, niewolnicą... Przysięgłam to sobie i święcie byłabym dochowała swej przysięgi!
Silny, gardłowy spazm powstrzymał ją w tej chwili. Wszyscy goście jakgdyby osłupieli i słuchali, wybałuszywszy oczy. Niespodziana i zupełnie dla nich niezrozumiała przemowa Ziny zbiła ich z tropu. Sam książę był wzruszony do łez, chociaż nie zrozumiał ani połowy z tego, co powiedziała Zina.
— Ale ja się ożenię z panią, ma belle enfant, jeśli już pani tak sobie ży-czy, — mruczał on, — i będzie to dla mnie zaszczytem praw-dzi-wym! Tylko zapewniam panią, że był to rze-czy-wiście jakgdyby sen... Czy to ja jedno widzę we śnie? Pocóż tak się martwić? Ja już zupełnie niczego nie rozumiem, mon ami, — ciągnął dalej, zwracając się do Mozglakowa, — może ty mi wyjaśnisz, proszę.
— A pan, Pawle Aleksandrowiczu, — podchwyciła Zina, zwracając się także do Mozglakowa, — pan, na którego przez pewien czas postanowiłam była patrzeć jako na swego przyszłego męża, pan, który mi obecnie tak okrutnie się odpłaciłeś, — czy istotnie i pan też mogłeś przyłączyć się do tych ludzi, by mnie pognębić i okryć hańbą? I pan mówiłeś, że mnie kochasz! Ale ja nie mam prawa prawić panu morały! Zawiniłam bardziej od pana... Skrzywdziłam pana, bo rzeczywiście zwodziłam pana obiecankami, a wszystkie me dotyczczasowe wynurzenia były kłamstwem i próbą zaciągnięcia wokół pana podstępnych sieci. Ja pana nigdy nie kochałam, i jeśli decydowałam się wyjść za pana zamąż, to jedynie dlatego, by uzyskać możność ucieczki dokądkolwiek bądź — stąd, z tego przeklętego miasta, i ratować się przed tem całem cuchnącem ba-