Strona:Fiodor Dostojewski - Sen wujaszka (Z kronik miasta Mordasowa).pdf/179

Ta strona została przepisana.

— E! Nie idzie teraz o Teofila, wujaszku!
— No, tak, przypuśćmy, że nie idzie teraz o niego. Potem był Na-po-le-on, a później jakoś, gdyśmy pili herbatę, zjawiła się jeszcze jakaś kobieta i zjadła nam wszystek cukier...
— Ależ wujaszku, — chrząknął Mozglakow, jakgdyby w zamroczeniu umysłu, — przecie to opowiadała ci Marja Aleksandrówna, przedtem, o Natalji Dymitrównie! Przecie ja tu także byłem i sam to słyszałem! Schowałem się był i patrzyłem na was przez dziurkę od klucza!
— A, Marjo Aleksandrówno! — podchwyciła Natalja Dymitrówna, — więc pani już i księciu opowiadała, że ja pani ukradłam wszystek cukier z cukiernicy! To znaczy, że ja przyjeżdżam do pani po to, by kraść cukier!
— Precz odemnie! — krzyknęła Marja Aleksandrówna, doprowadzona do rozpaczy.
— Nie, nic precz, Marjo Aleksandrówno! Nie śmiej pani tak mówić!... A więc ja u pani cukier kradnę? Dawno już słyszałam, że pani rozpuszczasz o mnie podobne bzdurstwa. Opowiadała mi o tem szczegółowo Zofja Piotrówna Karpuchina... Więc ja u pani kradnę cukier?...
— Ależ, mesdames, — zawołał książę, — przecie to tylko we śnie było! No, czy to ja jedno widzę we śnie?...
— Ropucha przeklęta, — rzekła półgłosem Marja Aleksandrówna.
— Co? więc jestem i ropuchą! — wrzasnęła Natalja Dymitrówna. — A kimże pani jesteś? Oddawna wiem o tem, że pani mnie nazywasz ropuchą! W każdym razie jednak, ja mam męża, a pani durnia ostatniego...