Strona:Fiodor Dostojewski - Sen wujaszka (Z kronik miasta Mordasowa).pdf/18

Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ II.

Zacznę od tego, że książę K. nie był jeszcze Bóg wie jakim starcem, a przecie patrzącemu na niego, mimowoli przychodziła myśl, że on się zaraz... rozpadnie: do tego stopnia był zużyty, lub powiedzmy raczej znoszony. W Mordasowie o księciu tym zawsze krążyły bardzo dziwne opowieści, najfantastyczniejszej treści. Mówiono nawet, że staruszek ten jest chory umysłowo. Wszystkim wydawało się dziwnem zwłaszcza to, że obywatel, pan na czterech tysiącach dusz, dobrze skoligacony, człowiek, który, jeśliby chciał, to mógłby mieć znaczny wpływ w całej gubernii, żyje w swoim wspaniałym majątku samotnie, zupełnie jak pustelnik. Wiele osób znało księcia dawniej, przed sześciu lub siedmiu laty, w czasie jego pobytu w Mordasowie, i zapewniało, że wtedy nie cierpiał on samotności i wcale nie zakrawał na pustelnika. Jakkolwiek się rzeczy miały, oto jest wszystko, czego mogłem się dowiedzieć o nim wiarygodnego.
Ongiś, w swoich młodych latach, co zresztą było dość już dawno, książę w sposób olśniewający wkroczył w życie, szumiał, nigdzie miejsca nie zagrzał, kilkakrotnie wyjeżdżał na dłuższy pobyt za granicę, śpiewał cygańskie romanse, chętnie wypowiadał się kalamburami i nigdy nie odznaczał się olśniewającemi zdolnościami duchowemi. Naturalnie, roztrwonił całe swoje