Strona:Fiodor Dostojewski - Sen wujaszka (Z kronik miasta Mordasowa).pdf/182

Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XV.

Jeśli los zacznie raz kogoś doświadczać, to ciosom jego niema końca. Stara to prawda jak świat. Za mało było jednej wczorajszej hańby i wstydu dla Marji Aleksandrówny! Nie, los przygotowywał jej jeszcze coś gorszego.
Jeszcze przed dziesiątą godziną rano po całym mieście wzdłuż i wszerz gruchnęła dziwna i prawie nieprawdopodobna wieść, którą wszyscy przyjmowali z bardzo złośliwą, okrutną wprost radością, — ludzie bowiem zwykle przyjmują w ten sposób każdy niezwykły skandal, ilekroć przytrafi się on komukolwiek z naszych bliźnich. „Do tego stopnia utracić wstyd i sumienie!“ krzyczano ze wszystkich stron, — „do tego stopnia się spodlić, wzgardzić wszelką przyzwoitością, tak dalece puścić cugle wszystkiemu!“ itp., itp. Oto jednak, co się zdarzyło. Wczesnym rankiem, jeszcze jakoś przed siódmą, pewna biedna, litości godna staruszka w rozpaczy i łzami zalana przybiegła do domu Marji Aleksandrówny i błagała służącą, by jak najprędzej obudziła panienkę, samą tylko panienkę, cichutko, by nie zauważyła Marja Aleksandrówna. Zina blada i ledwie żywa, wyszła natychmiast do staruszki. Ta upadła jej do nóg, całowała je, rzewnemi łzami skrapiała, błagając Zinę, by natychmiast udała się z nią do jej chorego Jasia, który całą noc tak się męczył, tak strasznie